Ferran Torres tym razem bez gola
Gdy Robert Lewandowski schodził z murawy z kontuzją w sobotnim meczu z Celtą Vigo, wszyscy od razu wiedzieli, kto będzie jego zastępcą. Ferran Torres swoimi występami w tym sezonie, szczególnie w Pucharze Króla, w pełni zasłużył na zaufanie. W wielu spotkaniach był luksusowym rezerwowym, który odmieniał losy rywalizacji. Rozgrywając około 1500 minut dobił w tej kampanii do aż siedemnastu bramek, mając lepszy współczynnik strzelonych goli w przeliczeniu na pełny mecz, niż nawet Lewy. Pierwszym testem Hiszpana było wtorkowe starcie z Mallorcą (wygrane 1:0).
Hansi Flick postawił w tym meczu na duże rotacje. Na prawej obronie Julesa Kounde zastąpił Eric Garcia – na lewej flance z kolei zagrał prawonożny Hector Fort. Największym zaskoczeniem była jednak obecność Ansu Fatiego na lewym skrzydle. Brakło również Pau Cubarsiego (którego zastąpił Ronald Araujo) oraz Frenkiego de Jonga, za którego na pozycji defensywnego pomocnika zagrał Gavi. Skład poza kilkoma wyjątkami był zatem dość eksperymentalny. Głównym snajperem i człowiekiem odpowiedzialnym za bramki był właśnie Ferran Torres.
Barcelona praktycznie od pierwszego gwizdka całkowicie zepchnęła Mallorcę do defensywy, kreując sobie multum dogodnych okazji bramkowych. Fakt, że pierwsza odsłona zakończyła się bezbramkowym remisem można było rozpatrywać w kategoriach cudu. Praktycznie każdy ofensywny zawodnik Blaugrany miał swoje szanse strzeleckie – w tym również oczywiście Ferran Torres. Już w 35 minut dobił on do czterech oddanych uderzeń, z czego aż trzy były niecelne.
Największym problemem 25-latka w tym meczu – podobnie zresztą jak reszty zespołu – była zatem nieskuteczność. Różnica u niego względem Lewandowskiego w pozycjonowaniu się w polu karnym, sposobie składania się do uderzeń jak i samej technice strzału była wyraźna. Nadrabiał za to w innych aspektach, związanych głównie z ruchliwością, pracowitością i techniką.
Umiejętnie wychodził na pozycję i tworzył pomocnikom możliwości posłania prostopadłego zagrania. Jego szybkość jest bardzo uciążliwa z perspektywy obrońców – za każdym razem gdy rywal Barcelony próbuje wyjść wyżej, Ferran Torres może zostać wykorzystany jako świetna broń przy kontratakach. Twardo trzyma się na nogach, więc można również z niego korzystać jako piłkarza do gry na ścianę. Wygrał w meczu z Mallorcą pięć pojedynków z sześciu podjętych.
Dwóch kompletnie innych snajperów
Jego ruchliwość bez piłki świetnie komponuje się z pozostałymi atakującymi, jak i Danim Olmo. Ataki Barcelony stają się trudniejsze do przewidzenia, gdy zespół nie ma statycznej dziewiątki. Wielokrotnie można było zauważyć, jak wymieniał się pozycjami z Ansu Fatim, wspomnianym Danim Olmo, czy nawet Lamine Yamalem. W razie potrzeby cofał się również do rozegrania pomocnikom, tak by stworzyć kolejną alternatywę zagrania jak i zwyczajnie poczuć piłkę.

Ostatecznie ciężko jednoznacznie pozytywnie ocenić występ Ferrana Torresa w meczu z Mallorcą. Przy takiej dominacji oczekuje się od napastnika co najmniej jednej bramki. Trudno jednak nie dostrzec tego, że wprowadza on coś innego do gry Barcelony. Co prawda nigdy nie będzie tak kliniczny pod bramką rywala jak Lewandowski i nigdy również nie będzie tak dominował pola karnego. Swoją dynamiką, ruchliwością jak i przystosowaniem do szybkiej i kombinacyjnej gry może gwarantować inne aspekty, które Hansi Flick z pewnością docenia.
Przed Blaugraną teraz dwa bardzo trudne spotkania – już w sobotę zagra z Realem Madryt w finale Pucharu Króla. Zaledwie cztery dni później czeka ich pierwsze starcie z Interem Mediolan w półfinale Ligi Mistrzów. Strata Roberta Lewandowskiego na takie mecze jest oczywiście dużą wyrwą. Ferran Torres wielokrotnie jednak w tym sezonie udowodnił, że gdy potrzeba, to jest gotów stanąć na wysokości zadania. Może w całkowicie inny sposób, może w mniej klasycznym, starodziewiątkowym stylu, ale powinien być w stanie zastąpić Lewego.