W niedzielę Legia Warszawa przegrała 0:1 z Jagiellonią Białystok i po 28. kolejce Ekstraklasy traci do podium aż 11 punktów. Kibice stołecznego klubu już myślą o kolejnym sezonie, w którym zobaczą pierwsze transfery Michała Żewłakowa, nowego dyrektora sportowego, który wrócił do Legii po kilku latach przerwy. Być może jego współpracownikiem będzie Niemiec Fredi Bobic, który podczas meczu z Jagiellonią znowu siedział obok Dariusza Mioduskiego.
– Trudno mi sobie wyobrazić, że zostanie szefem skautingu, ale ok, może zostanie. A może zostanie doradcą? W Niemczech Bobic to jest duże nazwisko, które ma wielkie kluby w CV, jak Stuttgart, Hertha Berlin czy Eintracht. (…) Kiedy odchodził z Eintrachtu, to dużo o tym czytałem, i miałem wrażenie, że Bobic jest trochę “przehajpowany“. Miał świetną siatkę skautów i można było odnieść wrażenie, że oni mu wynajdowali graczy, a on tylko spijał śmietankę. Jak trafił do Herthy, bez tych współpracowników, to była to ogromna katastrofa. Właśnie przez niego Hertha dziś gra w 2. Bundeslidze. Oceniam go negatywnie, co nie zmienia faktu, że jest trafi do Legii, to wcale nie musiałoby być tak źle. Bobic może przynieść ze sobą ludzi i kontakty – powiedział Marcin Borzęcki w “Mocy Futbolu”.
– To ego Bobicia jest tak duże, że może on w tej hierarchii nie będzie niżej niż Michał Żewłakow. Może być przecież np. doradcą do spraw sportowych Dariusza Mioduskiego, z kompetencjami pomocy transferowej – zastanawiał się Mateusz Borek. Całą jego wypowiedź znajdziecie w “Mocy Futbolu”.