Paweł Fajdek szczerze o stracie ojca
Paweł Fajdek na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu zajął 5. miejsce. Nie udało mu się powtórzyć sukcesu z igrzysk w Tokio, na których wywalczył brązowy medal. Zeszły rok był dla młociarza jednak tragiczny ze względów prywatnych. Tuż przed igrzyskami zmarł bowiem jego ojciec, z którym był mocno związany. W rozmowie z portalem “WP SportoweFakty” przyznał, że nie był gotowy na taki moment.
– Najtrudniej jest w sytuacjach, których nie jesteś w stanie przewidzieć. Śmierć ojca zostawiła we mnie ślad. Nie sądziłem, że tak bardzo wpłynie na moją formę i samopoczucie. Ale tak wyszło. Trzeba było się zebrać – wyznał 35-latek.
– Wiele osób pytało mnie, w jaki sposób byłem w stanie to udźwignąć i mimo wszystko wystartować w igrzyskach. Sam się nad tym zastanawiam. Przechodziłem w tryb automatyczny i starałem się działać dalej. Tak to wyglądało z boku. Po takim czasie mogę śmiało przyznać, że przez rodzinną tragedię nie wywalczyłem medalu na igrzyskach w Paryżu. Było za dużo emocji, rozmyślania, wspominania – dodał.
Fajdek wyznał, że okres tuż po śmierci ojca był dla niego niezwykle trudny. – Przez pierwsze dwa tygodnie od śmierci ojca nie mogłem spać. To się odbijało na treningach. Dochodziły nieudane starty: jeden, drugi, trzeci. Choć trening i zawody były jakimś sposobem, by sobie z tym poradzić. Ten żal, smutek, starałem się przepracować, zająć głowę tym, co potrafię robić. Była to dla mnie ekstremalna sytuacja. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem – zaznaczył.
W tym sezonie we wrześniu w Japonii odbędą się mistrzostwa świata. Tam Fajdek będzie miał szansę na kolejny w karierze medal.