Odjeżdżający pociąg
2 kwietnia już zawsze będzie dla Jakuba Modera pamiętną datą. Tego dnia w 2022 roku zerwał więzadła w spotkaniu z Norwich City. Czekała go będzie długa przerwa, choć optymiści wieszczyli, że jest szansa, że zagra osiem miesięcy później na mundialu w Katarze. Zaczęło się wielkie odliczanie, ale szybko okazało się, że optymistyczny się nie sprawdzi, a później, że nasz pomocnik w ogóle nie zagra w sezonie 2022/23. Potem był chwilowy powrót do treningów, bo potrzebny był kolejny zabieg kontuzjowanego kolana.
Moder się leczył, a w międzyczasie Brighton się zmieniał. Już pod wodzą Grahama Pottera grał atrakcyjny i ofensywny futbol, a gdy tego trenera wyciągnęła Chelsea i zastąpił go Roberto De Zerbi, wrzucił jeszcze wyższy bieg. Efekt? Pierwszy w historii klubu awans do europejskich pucharów. Polak tymczasem był poza grą i można się było zastanawiać, czy pociąg w Brighton mu nie odjechał, skoro pod jego nieobecność drużyna wzbiła się na tak wysoki poziom.
Przede wszystkim ostrożność
Z przewidywanych ośmiu miesięcy zrobiło się ostatecznie dziewiętnaście. Moder na boiska Premier League wrócił dopiero w końcówce listopada, wchodząc z ławki w meczu Nottingham Forest. De Zerbi nie chciał go wrzucać na głęboką wodę i stopniowo budował jego formę – Moder pojawiał się coraz częściej jako rezerwowy, a szansę od pierwszej minuty dostał półtora miesiąca później, gdy rozegrał niecałą godzinę ze Stoke City w FA Cup.
Klub dmuchał na zimne. Sam włoski menedżer przekonywał, że prawdziwego Modera powinniśmy zobaczyć dopiero w przyszłym sezonie, bo musi nadrobić zaległości, a poza tym pod jego nieobecność sporo się w Brighton zmieniło. To klub, który słynie z tego, że potrafi rozwinąć piłkarzy i sprzedawać ich z dużym zyskiem i latem ubił kolejny złoty interes. Moises Caicedo i Alexis Mac Allister – a więc zawodnicy stojący w kolejce do składu przed Polakiem – odeszli kolejno do Chelsea oraz Liverpoolu. Brighton otrzymał za nich blisko 150 milionów funtów, jednak myślał już o krok do przodu. W ich miejsce przyszli Carlos Baleba z Lille, Mahmoud Dahoud z Borussii Dortmund czy weteran Premier League James Milner, bo trzeba było się szykować na grę w pucharach. W normalnych okolicznościach Moder rywalizowałby z nimi o miejsce w składzie, ale wtedy patrzył tylko z boku i można się było obawiać, że znów zostanie w tyle.
Sezon pełen wyzwań
Dalszy rozwój wypadków był dla Polaka dość pozytywny, mimo że Brighton dopadły kłopoty. Gra w Lidze Europy stanowiła wyzwanie. The Seagulls trafili do silnej grupy. Ich rywalami były Olympique Marsylia, Ajax Amsterdam i AEK Ateny, a mimo tego debiutując w pucharach byli w stanie zająć w tym towarzystwie pierwsze miejsce.
Ceną, jaką zapłacili, były jednak kontuzje. Serwis Premier Injuries, śledzący informacje o urazach zawodników w Anglii, przed marcową przerwą reprezentacyjną policzył, że tylko zawodnicy Newcastle i Brentford spędzili w tym sezonie łącznie więcej dni poza boiskiem niż gracze Brighton. To sprawiło, że zespół miał problemy w Premier League – od momentu, gdy rozpoczęła się faza grupowa LE, zdobył w lidze tylko 30 punktów w 24 meczach. Gdyby stworzyć tabelę tylko za ten okres, Brighton byłby dopiero na 14. pozycji.
Skład stał się jednym wielkim placem budowy. Żaden menedżer w tym sezonie ligi angielskiej nie dokonał tylu zmian w jedenastce z kolejki na kolejkę, co De Zerbi, który średnio robi ich prawie cztery na mecz. Przez kontuzję i chwiejną formę, w środku pola wciąż szukał nowych ustawień. Lider tej formacji Pascal Gross musiał łatać dziury na bokach obrony i na skrzydłach, gdzie brakowało piłkarzy. Baleba pokazuje momentami potencjał, ale tempo gry w Anglii bywa dla niego za szybkie. Pobyt Dahouda okazał się z kolei nieudany i zimą wypożyczono go do Stuttgartu. Do tego kontuzji kolana doznał Julio Enciso, więc De Zerbi częściej niż w dotychczas wystawiał Billy’ego Gilmoura i ratował się 18-letnim Jackiem Hinshelwoodem.
Grunt pod przyszły sezon
Gdyby Moder wrócił zgodnie z planem, wyrobiłby sobie w tej rywalizacji pewniejszą pozycję, a tak okazja pojawiła się dopiero wiosną. Brighton pożegnał się z LE na etapie 1/8 finału, gdzie już po pierwszym przegranym 0:4 meczu z Romą sprawa była rozstrzygnięta. De Zerbi resztę sezonu traktuje jako okazję do wdrożenia nowych pomysłów i etap przygotowania do następnych rozgrywek, a to dla Modera dobra wiadomość.
Polak najpierw był w pierwszym składzie w meczu z Nottingham Forest, w którym był nawet bliski zdobycia bramki, a w Wielkanoc spędził 83 minuty na Anfield. To był jego 50. występ w Premier League i gdyby nie uraz, byłoby ich być może dwa razy więcej. Nadal czeka też na pierwszego gola w tych rozgrywkach, bo dla Brighton póki co zdobywał bramki tylko w krajowych pucharach. Sam mecz z Liverpoolem był dla jego ekipy trudny – po golu Danny’ego Welbecka już w drugiej minucie goście wprawdzie prowadzili, ale później Liverpool całkowicie dominował. Ciekawa była jednak rola Modera. De Zerbi kazał mu grać tak wysoko, że momentami Polak ustawiał się wyżej niż napastnik.
W poszukiwaniu stabilizacji
Kilka kolejnych występów do końca sezonu Premier League pozwoli naszemu reprezentantowi nabrać rozpędu przed Euro. Jeśli ominą go problemy i po turnieju przepracuje w Brighton cały okres przygotowawczy, w następnych rozgrywkach może być już ważną postacią w zespole. Tym bardziej, że kończą się umowy doświadczonych Milnera i Adama Lallany, a znając politykę klubu, ktoś jeszcze może zostać sprzedany.
Moder nadrabia stracony czas i obecnie najbardziej potrzebuje stabilizacji. Zaszkodzić może w tym ewentualne odejście De Zerbiego, wokół którego węszą Bayern Monachium i Liverpool – potencjalnie trzeci trener od momentu odniesienia kontuzji to już gorsza perspektywa, szczególnie, że Włoch ma na niego plan. Z drugiej strony, ewentualny następca zapewne doceniłby fakt, że ma w kadrze zawodnika, który jest w Brighton od ponad trzech lat, a jego dodatkowym atutem jest uniwersalność. U Pottera Polak grał w środku boiska, choć był też wahadłowym, a De Zerbi twierdzi, że ma potencjał pozwalający grać na każdej pozycji od „szóstki” przez „ósemkę” po „dziesiątkę”.
Najwyższy czas, by Moder zaczął ten potencjał spełniać. Lada moment skończy 25 lat, więc wejdzie w najlepszy dla piłkarza wiek i dobrze byłoby, gdyby jego kariera rozwijała się tak, jak liczyli wszyscy kibice, gdy trafiał do ambitnego klubu z poziomu Premier League.