Konflikt interesów
Kiedy skrzydłowy dołączał na Camp Nou latem 2022 roku, wiele obiecywano sobie po tym transferze. Brazylijczyk robił naprawdę świetne liczby w Leeds United i był jednym z architektów utrzymania „The Peacocks” w Premier League (dość powiedzieć po jego odejdzie spadli oni do Championship z hukiem). Jak to się jednak zdarza w futbolu, nie wszystko poszło tak jakby życzył sobie tego zarówno zawodnik jak i klub. Dziś Raphinha jest raczej na wylocie i nie zmienia tego gol zdobyty przeciwko Las Palmas.
Jeśli chodzi o same liczby, to Brazylijczyk w Barcelonie nie wygląda aż tak źle. W ciągu 2 sezonów strzelił on bowiem 16 goli i zanotował 22 asysty w 79 meczach dla „Dumy Katalonii”. Chodzi jednak o co innego – reprezentant „Canarinhos” znika w praktycznie każdym ważnym meczu. Jeśli chodzi o występy przeciwko ligowym słabeuszom to na Raphinhę można liczyć, natomiast w najważniejszych meczach czy to w La Lidze, czy w Lidze Mistrzów, byłego gracza Leeds jakby nie było na boisku.
Biorąc pod uwagę kwotę prawie 60 milionów euro jaką Barcelona za niego zapłaciła, z pewnością spodziewano się czegoś więcej. Joan Laporta chętnie sprzedałby więc gdzieś skrzydłowego za niezłe pieniądze, póki ten znacząco nie stracił na wartości (ta według portalu Transfermarkt wynosi obecnie 50 milionów euro). Pojawili się nawet potencjalni kupcy w postaci chociażby Arsenalu czy Tottenhamu. Zespoły te na pewno byłyby w stanie wyłożyć na Brazylijczyka niemałą kwotę. Sęk w tym, że sam zawodnik nie ma zamiaru nigdzie ruszać się ze stolicy Katalonii. Wiedzie tam bowiem wygodne życie, zarabia dobre pieniądze i ma kontrakt ważny jeszcze przez 3 lata. Jeśli zatem on sam nie wyrazi zgody na przenosiny, to Laporcie i spółce ciężko będzie go wypchnąć z klub.