A miał być powiew świeżości…
Po prawie czterech miesiącach przerwy od ostatniego meczu wydawało się, że w reprezentacji Polski zobaczymy powiew świeżości. Przy okazji poprzednich zgrupowań Michał Probierz dawał bowiem szanse kilku piłkarzom, którzy docelowo mieli być nowymi twarzami kadry i być może wokół nich miała być budowana przemiana pokoleniowa, która nieuchronnie nadchodzi.
W tym gronie znajdował się m.in. Antoni Kozubal, rewelacja Lecha Poznań w tym sezonie. 20-latek rozgrywa znakomity sezon i utrzymuje wysoką dyspozycję w lidze, a nagrodą za to był debiut w narodowych barwach w listopadowym meczu z Portugalią. Miesiąc wcześniej pecha miał Mateusz Skrzypczak, filar defensywy Jagiellonii, który z powodu kontuzji nie stawił się jednak na zgrupowaniu, mimo, iż otrzymał na nie powołanie.
Teraz jednak ani Kozubal, ani Skrzypczak nie znaleźli uznania w oczach Michała Probierza. To dość zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że obaj nie obniżyli swoich lotów w klubach (obrońca Jagiellonii to świeżo upieczony ćwierćfinalista Ligi Konferencji), a na dodatek dwaj najbliżsi rywale wręcz skłaniają do tego, aby dać szansę mniej ogranym reprezentantom. Litwa i Malta to drużyny, przeciwko którym mogliby zacząć budować swoje reprezentacyjne doświadczenie.
Po ogłoszeniu czwartkowych powołań nie sposób nie odnieść wrażenia, że selekcjoner postawił na ,,starą armię”. Tak naprawdę nie ma w niej aż tylu zaskoczeń czy nieoczekiwanych nazwisk, a zamiast tego są zawodnicy, których raczej każdy się spodziewał. Niektórzy pojawili się na liście być może jedynie za zasługi, ale jest też kilku, którzy bez wątpienia powinni dostać więcej okazji w najbliższych spotkaniach, niż to miało miejsce w poprzednich miesiącach.
Matty Cash
27-latek był najbardziej ,,wpychanym” do kadry piłkarzem w ostatnich miesiącach. Choć regularnie grał w Aston Villi, Michał Probierz z jakiegoś powodu pomijał go przy powołaniach, nie chcąc też jednoznacznie i konkretnie uargumentować swojej decyzji. W końcu się ugiął i tak jak zapowiadał kilka tygodni temu, znalazł dla niego miejsce na liście powołanych.
Biorąc pod uwagę obecną formę, bycie ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów, a także sytuację na prawej stronie reprezentacji Polski, etatowe miejsce Casha w składzie powinno być kwestią bezdyskusyjną. Będzie o to zapewne walczył z Przemysławem Frankowskim (bo chyba nikt nie sądzi, że może mu zagrozić Bartosz Bereszyński). Niezależnie od rezultatu tej rywalizacji, w bieżącym układzie naszej kadry nie stać na to, aby nie było w niej zawodnika Aston Villi.
Mateusz Bogusz
Kolejny z kadrowiczów, wokół których w ostatnich miesiącach rozgorzała żywa dyskusja w kontekście jego przydatności do reprezentacji. Wielu zarzucało mu bowiem, że grając na co dzień na drugim końcu świata, w Meksyku, nie będzie w stanie zapewnić drużynie narodowej zbyt wielkiej jakości. Bo ogórkowa liga, bo egzotyka, bo izolacja od europejskiego futbolu.
W swoim debiucie Bogusz został niejako wrzucony na wysokiego konia – zagrał od pierwszych minut w trudnym, wyjazdowym meczu z Chorwacją. Niespecjalnie sprostał temu zadaniu, ale całkowicie obiektywnie twierdząc, miał ku temu niełatwe warunki. Teraz, gdy rywalami będą Litwa i Malta, okazja na potwierdzenie swojej przydatności w reprezentacji będzie znacznie lepsza. Bogusz może pokazać niedowiarkom, że gra w tak egzotycznej lidze nie ma żadnego przełożenia na to, co kadra może dzięki niemu zyskać.
Kamil Piątkowski
Jesienią Piątkowski miał dobry czas – był etatowym obrońcą RB Salzburg i wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce reprezentacji. Na dodatek strzelił pięknego gola na otarcie łez w starciu ze Szkocją. Wydawało się więc, że będzie pewnym punktem w defensywie, która przecież tak bardzo wymaga ujednolicenia i rywalizacji, biorąc pod uwagę ilość narzekań, jaka się na nią wylewała w poprzednich miesiącach.
Zimą dość nieoczekiwanie Piątkowski przeniósł się do Turcji, i to wcale nie do giganta, a do zajmującej 12. miejsce Kasimpasy. Raptem kilka tygodni wcześniej grał w Lidze Mistrzów z Bayerem Leverkusen czy Realem Madryt, a teraz trafił do średniaka Super Lig. Czy przełoży się to na jego dyspozycję w reprezentacji? Oby nie, bo przecież defensywa kadry nie może sobie pozwolić na to, aby jej kolejny ważny gracz, po Jakubie Kiwiorze, który prawie nie gra w Arsenalu, nie dawał jej wymaganej jakości.