Przed pierwszym gwizdkiem Robert Lewandowski mógł być dobrej myśli, bo w siedmiu rozegranych meczach przeciwko portugalskiej ekipie strzelił sześć goli i nie przegrał ani razu. W ósmym meczu bramki jednak nie zdobył, choć Barcelona wygrała 3:1. Tym samym Polak nie wyrównał rekordu strzeleckiego Ronaldinho, który dla Barcy zdobył 94 bramki. Polak wciąż ma 93 trafienia na koncie, bo zmarnował kilka okazji.
Lewandowski przyćmiony
To nie był udany wieczór dla 36-latka, którego przyćmili bajeczni skrzydłowi Raphinha i Lamine Yamal. 17-latek najpierw popisał się asystą przy golu Brazylijczyka, a później samemu pokonał bramkarza. Z kolei Brazylijczyk ustrzelił dublet, ustalając wynik meczu na 3:1. I przy okazji Raphinha został nowym liderem strzelców LM z 11 golami.
A jak wypadł Polak? Blado. W pierwszej połowie był odcięty od gry i nie brał udziału w rozegraniu akcji, ale przynajmniej miał dwie sytuacje, które jednak zmarnował. Po przerwie kompletnie zgasł. I nikt nie powinien być oburzony, że Hansi Flick zastąpił go Ferranem Torresem już w 70. minucie. Lewandowski nie wyróżnił się niczym szczególnym. Zanotował tylko 13 podań (81 procent celności), oddał dwa niecelne strzały i przegrał większość pojedynków.
Kibice wbijają szpilki Lewandowskiemu
Na portalu X wielu kibiców zaczęło drwić z postawy Polaka, w porównaniu do występów Hiszpana i Brazylijczyka.
Ale powyższe komentarze należy traktować z przymrużeniem oka, bo jeden gorszy mecz nie przekreśla przecież świetnej formy Polaka. 36-latek strzelił w tym sezonie 34 gole, w tym dziewięć w LM, gdzie w ćwierćfinale Barca zagra z wygranym pary Borussia Dortmund vs. Lille. To oznacza, że Polak już pobił swój rekord strzelecki z debiutanckiego sezonu w katalońskim klubie, gdy za kadencji Xaviego zdobył 33 bramki.