Marius Lindvik mistrzem świata! Pobił także rekord skoczni. Wielkie zawody Norwega
Marius Lindvik już podczas ostatniego weekendu Pucharu Świata w Sapporo przed mistrzostwami świata zaprezentował zwyżkę formy. Norweg zajął 5. oraz 2. miejsce. Zwłaszcza w niedzielnym konkursie wyglądał świetnie. I jak się okazało, nie był to jednorazowy wyskok formy. 26-latek bardzo dobrze skacze również w Trondheim. Spodziewał się tego m.in. komentator Eurosportu – Michał Korościel. – Marius Lindvik, który po lecie typowany był nawet do Kryształowej Kuli. Miał słabe wejście w ten sezon, ale myślę, że on sobie to odbije. W Sapporo stał już na podium – mówił w rozmowie z nami. Jego słowa okazały się prorocze.
Już podczas piątkowych treningów Lindvik dał sygnał rywalom, że nie zamierza odpuszczać. I choć podczas kwalifikacji było słabiej i zajął 14. miejsce, to w konkursie znów pokazał się ze świetnej strony. Lindvik w pierwszej serii ustanowił rekord skoczni! Lądował na 108. metrze i poprawił sobotnie osiągnięcie swojego kolegi z reprezentacji – Johanna Andre Forfanga. Przed finałem miał 3,3 punktu przewagi nad drugim Andreasem Wellingerem. I ta przewaga mu wystarczyła! W serii finałowej skoczył 104,5 metra – tyle samo co Niemiec – i zdobył złoty medal mistrzostw świata!
Lindvik jest mistrzem wielkich imprez. Dołożył trzeci złoty krążek
Dla norweskiego skoczka to pierwszy złoty medal mistrzostw świata w karierze. A jakże cenny, bo wywalczony na własnej ziemi, przy własnych kibicach i na oczach króla Norwegii. Złoto Lindvika nie jest jednak przypadkiem. W przeszłości już dwukrotnie pokazał, że potrafi zbudować najwyższą formę na najważniejszą imprezę sezonu. Mówimy w końcu o mistrzu olimpijskim i mistrzu świata w lotach! A także mistrzu świata juniorów z 2018 roku.
Kilkanaście dni temu minęły 3 lata odkąd Lindvik wywalczył złoto igrzysk olimpijskich w Pekinie. To z pewnością jego największe osiągnięcie w karierze. Wówczas jako 23-latek na skoczni dużej wyprzedził m.in. Ryoyu Kobayashiego, Karla Geigera i czwartego Kamila Stocha. A kilka tygodni później został także mistrzem świata w lotach narciarskich. Również na własnej ziemi – w Vikersund. Norweg skakał rewelacyjnie na przestrzeni całego sezonu 2021/22 i zajął także 3. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Lindvik w wieku 25 lat ma na swoim koncie już trzy złote medale na najważniejszych imprezach – igrzyskach, mistrzostwach świata i mistrzostwach świata w lotach. Dzięki temu już dziś jest jednym z największych tej dyscypliny. A przecież mówimy o zawodniku bardzo młodym. Ponadto nikt wcześniej w historii nie miał na koncie zarówno złota MŚ, jak i złota mistrzostw świata w lotach. Lindvik jest pierwszy!
Ten sezon go nie oszczędzał. Latem skakał jak natchniony, a później przyszła zadyszka
Lindvik swoim złotem w Trondheim nieco rekompensuje sobie trudy trwającego sezonu. Po lecie to on był typowany na głównego faworyta w wyścigu o Kryształową Kulę. Wygrał Letnie Grand Prix i spisywał się świetnie. Zimą przyszła brutalna weryfikacja.
Norweg rozpoczął zmagania w Pucharze Świata od 18. miejsca. Patrząc na jego formę z lata, był to drobny zawód. W dalszej części sezonu było gorzej. Zdarzyły się nawet konkursy, gdzie nie awansował do serii finałowej. Raz nie przebrnął też kwalifikacji.
W połowie stycznia Lindvik nie ukrywał rozczarowania swoją postawą. – Na pewno nie jestem tam, gdzie powinienem być. Nie mam dobrej odpowiedzi na to, co stało się z moją formą. Sam się nad tym zastanawiam. Pracujemy codziennie, ulepszając technikę. Ostatnio skupialiśmy się na pozycji najazdowej – mówił podczas Pucharu Świata w Zakopanem na łamach portalu SkokiPolska.pl. Wówczas nie był także pewny wyjazdu na mistrzostwa. Historia pokazała jednak, że 1,5 miesiąca w sporcie to dużo czasu i może zdarzyć się wiele niespodziewanych zwrotów!
Nie byłoby go w skokach gdyby nie ojciec. Piękna dedykacja
Marius Lindvik jest niezwykle ciekawym zawodnikiem. Swoją przygodę ze skokami zaczął dość późno – jako 11-latek. Wiele zawdzięcza swoijemu ojcu. – Nigdy nie znalazłbym się w tym miejscu, w którym jestem w tej chwili bez moich rodziców. Tata jeździł ze mną po całej Norwegii, był moim sponsorem, serwismenem, psychologiem i motywatorem – mówił w jednej z rozmów z portalem Klikk.no. W niedzielę również zadedykował medal swojemu ojcu. – Bez niego bym tutaj nie stał – wyznał.
– Pierwszy raz skoczyłem prawdopodobnie na 7-8-metrowej skoczni. Było bardzo fajnie. Chciałem dalej skakać. Więcej i więcej – dodawał mistrz. Jako 15-latek miał poważny upadek, ale nie przeszkodziło mu to w drodze na szczyt. Dziś, nieco ponad dekadę później, jest już mistrzem świata, mistrzem olimpijskim i mistrzem świata w lotach.
Również jego ojciec podkreśla, jak ważną rolę w karierze Lindvika odgrywa charakter. – Jest bezkompromisowym i ofensywnym skoczkiem, który w każdym skoku daje z siebie 100 procent i nie pozwala na to, aby zewnętrzne okoliczności miały jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się na skoczni. Ale ponadto jest osobą spokojną i rozsądną, która zawsze twardo stąpa po ziemi. Są to cechy, które pomagają mu zachować spokój w trudnych sytuacjach i szybko wrócić do równowagi – mówił norweskim mediom.
Lindvik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa jeśli chodzi o skoki narciarskie i trwające mistrzostwa. Za kilka dni kolejne zawody indywidualne, a wcześniej zmagania drużynowe. Norwegów i Lindvika należy upatrywać w roli faworytów!