Cezary Miszta to wychowanek Legii, który zadebiutował w seniorskiej drużynie w 2020 roku jako 19-latek. Początkowo trudno mu było o regularną grę, bo rywalizował z Arturem Borucem oraz Radosławem Cierzniakiem. Gdy doświadczeni bramkarze odeszli z klubu, to nowym konkurentem do gry stał się rok młodszy Kacper Tobiasz (ur. 2002 rok). Ale podglądanie z bliska Boruca była dla Miszty wielkim przeżyciem, bo to był jego idol z dzieciństwa.
Miszta nie mógł zbyt często próbować “pajacyków Boruca” w bramce stołecznego klubu, więc musiał szukać szczęścia na wypożyczeniach. Najpierw w Radomiaku Radom, a później – od stycznia 2024 roku – w Rio Ave. Do portugalskiego klubu trafił, mając na koncie 36 spotkań w Legii, mistrzostwo Polski (2020/21) oraz Puchar Polski (2022/23).
W lidze portugalskiej zadebiutował dopiero w ostatnim spotkaniu poprzedniego sezonu, a dziś jest pewnym punktem Rio Ave. Ostatnio nawet otrzymał nagrodę dla “bramkarza miesiąca“. Czemu tak utalentowany zawodnik odszedł z Legii? “Przegląd Sportowy” odsłonił kulisy.
Dlaczego Miszta uciekł z Legii?
Półtora roku po odejściu, Miszta w końcu zabrał głos.
– Najpierw odsunięto mnie od zespołu, a pierwszy trener, pan Runjaić, nie podawał mi ręki i zabronił wchodzić do szatni. Nikt nigdy nie poświęcił mi chociaż pół minuty, by powiedzieć, dlaczego zostałem tak zdegradowany i tak traktował mnie ten trener. Zastanawiałem się, co ja temu człowiekowi zrobiłem? Był bramkarz i nie ma bramkarza. Przyznaję, że oczekiwałem reakcji ze strony różnych osób w klubie, członków sztabu. Że ktoś ze sztabu czy “góry” wstawi się za mną. Pójdzie do trenera i powie, nie wiem: “Jak nie chcesz grać Misztą, to nie graj, ale chociaż szanuj go jako człowieka. Jest w Legii tyle lat i nigdy nie zawiódł”. A ja szanowany przez niego nie byłem – wspomina Miszta.
Bramkarz przytacza też rozgrywki Pucharu Polski, gdzie rozegrał cztery mecze i miał wystąpić na Stadionie Narodowym w finale, ale ostatecznie nie powąchał murawy.
– Na finał zaprosiłem rodzinę, przyjaciół, znajomych. Śmiałem się, że pół trybuny dla Łukowa wykupiłem. Na bilety wydałem kilka tys. zł. Żyłem tym finałem każdego dnia, oddychałem nim. Obiecane miałem, że będę grał, a tu zonk – relacjonuje 23-latek.