Radosław Piesiewicz jest prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego od 2023 roku. Ale już od dawna jego zachowanie oraz decyzje wzbudzają wiele kontrowersji. Przeciwnicy Piesiewicza liczyli, że będzie się go dało odwołać tuż po igrzyskach w Paryżu, kiedy zrobiło się głośno o różnych nieprawidłowościach w PKOL-u. Piesiewicz ostatecznie został na stanowisku, ale minister sportu Sławomir Nitras wziął go po lupę.
– Kontrole przeprowadzone w PKOl wykazały, że o wynagrodzeniu prezesa zdecydowali dwaj wiceprezesi, co jest niezgodne z prawem o stowarzyszeniach. Prezes Radosław Piesiewicz nie ma wyjścia. Na gruncie polskiego prawa musi zwrócić wszystkie pobrane z Polskiego Komitetu Olimpijskiego pieniądze. (…) Bulwersujące jest to, że pan prezes Piesiewicz wypłacał sobie i swoim wiceprezesom pieniądze, a nagród polskim medalistom i trenerom wciąż nie przekazał. Chodzi o ponad 4 mln zł. Pytanie też, czy prezes PKOl powinien zarabiać miesięcznie tyle, co prezes Orlenu. No ja mam wątpliwości – mówił w styczniu Nitras.
Niedługo później wielu prezesów związków sportowych wezwało Piesiewicza do złożenia dymisji, a list podpisało aż 22 z 27 prezesów. Wśród podpisów brakowało m.in. tego z PZPN-u, a więc Cezarego Kuleszy. – Przed spotkaniem nie było żadnej informacji na temat listu, a przynajmniej nikt do niego się w tej sprawie nie odezwał. O całej sprawie dowiedziałem ię z mediów – tłumaczył Kulesza.
Pisiewicz dalej się nie rozliczył
Przyszłość Piesiewicza wciąż stoi pod znakiem zapytania, o czym donosi portal Sport.pl.
“Opozycjoniści pracują teraz nad zebraniem większości w zarządzie PKOl (potrzebują 30 głosów w tym 58-osobowym gremium), żeby za miesiąc zwołać walne zgromadzenie. Ono mogłoby odwołać Piesiewicza (na walne musiałoby przyjechać 100 ze 150 delegatów i dwie trzecie obecnych musiałoby zagłosować za odwołaniem prezesa PKOl). Jednym z opozycjonistów jest Leszek Blanik, prezes Polskiego Związku Gimnastycznego i członek prezydium zarządu PKOl” – pisze Łukasz Jachimiak.
A co powiedział Blanik?
– Z pomocą prawników postanowiliśmy dochodzić swoich praw i nagle się okazało, że PKOl jest jednak z nami gotowy rozmawiać. Na spotkaniu dostaliśmy zapewnienie, że wszystko nam zostanie wypłacone, zgodziliśmy się, żeby PKOl spłacał nas w ratach. Dogadaliśmy się i co? Minęło kilkanaście tygodni, a my do dziś nic nie dostaliśmy i znowu nie ma nawet odpowiedzi na nasze zapytania – powiedział Blanik w obszernej rozmowie ze Sport.pl.