– Zdecydowaliśmy się postawić na Szczęsnego, bo jego doświadczenie i mentalność są ważne właśnie w takich meczach. Nie zastanawiam się jednak nad tym, kto będzie grał w poszczególnych rozgrywkach – powiedział tuż przed pierwszym gwizdkiem Hansi Flick, który nieco zaskoczył kibiców, stawiając na Polaka. Nie minęło jednak 120 sekund wtorkowego spotkania, a Benfica już prowadziła. Szczęsnego nie można jednak obarczać winą, bo Vangelis Pavlidis zaskoczył go potężnym strzałem z szóstego metra.
Chwilę później Barcelona wyrównała za sprawą Roberta Lewandowskiego, który pewnie wykorzystał rzut karny odgwizdany po faulu na Alejandro Balde. Goście niedługo cieszyli się jednak z remisu.
Fatalne błędy Szczęsnego
W 22. minucie Szczęsny wybiegł daleko przed pole karne, aby przeciąć atak gospodarzy. Problem w tym, że zamiast w piłkę, kopnął z całych sił w Balde. W efekcie staranował obrońcę Barcelony, a przy okazji sam ucierpiał. Na domiar złego Pavlidis stanął przed pustą bramką i podwyższył na 2:1.
Polscy kibice mogli mieć deja vu, bo Szczęsny popełnił podobny błąd, co na mundialu w 2018 roku przeciwko Senegalowi. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy Szczęsny znowu się nie popisał. Polak we własnym polu karnym staranował Akturkoglu, a z jedenastego metra trzeci raz pokonał go Pavlidis.
A co się działo po przerwie?
Po zmianie stron wciąż nie brakowało kuriozalnych sytuacji. W 64. minucie Barcelona zdobyła kontaktową bramkę i było to pewnie jedno z najbardziej przypadkowych trafień w karierze Raphinhi. Anatolij Trubin, bramkarz Benfiki, wybił piłkę, ale zrobił to tak niefortunnie, że trafił nią w głowę Brazylijczyka, który stał przed polem karnym, a piłka wpadła do bramki.
Niespełna pięć minut później gospodarze prowadzili 4:2. Andreas Schjelderup zagrał wzdłuż bramki, a Ronald Araujo, obrońca Barcy, wślizgiem chciał zablokować piłkę, jednak skierował ją do własnej bramki. W 77. minucie kolejną bramkę, znowu z rzutu karnego, zdobył Lewandowski. Dla Polaka było to już 28. trafienie w sezonie, a 9. w LM.
W końcówce spotkania padły kolejne dwa gole dla Barcy. Pedri posłał doskonałe dośrodkowanie w pole karne, które wykorzystał Eric Garcia. Hiszpan wyskoczył zza pleców Antonio Silvy i strzałem głową pokonał Trubina. Chwilę później Benfica miała szansę na zwycięstwo, jednak Szczęsny wygrał pojedynek z Angelem Di Marią. I była to kluczowa interwencja, bo w doliczonym czasie gry Raphinha zdobył bramkę na 5:4.
Pena może odetchnąć z ulgą
Nie można napisać, że Szczęsny odkupił swoje winy w drugiej połowie, ale przynajmniej zakończył mecz z dwoma obronionymi strzałami i dwoma przytomnymi wyjściami z bramki. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę statystykę “goals prevented”, a więc metryki służącej oszacowaniu tego, ilu bramkom wpuszczonym zapobiegł dany bramkarz, to wyjdzie na to, że Szczęsny zawalił tylko jednego gola ( -1.01).
Mecz z Benficą był dla byłego bramkarza reprezentacji Polski czwartym spotkaniem w tym sezonie. Wcześniej zagrał przeciwko Unionowi Deportiva Barbastro, a także z Athletikiem Club i Realem Madryt. Najlepiej zaprezentował się przeciwko Baskom, a najtrudniejszym spotkaniem było dla niego starcie z “Królewskimi”. Mimo, że jego zespół wysoko wygrał, to Szczęsny w 58. minucie został odesłany z murawy po zobaczeniu czerwonej kartki. We wtorek Szczęsny zawalił już drugi mecz w nowym klubie.
– Już pierwszego dnia w Barcelonie Wojtek podszedł do mnie i powiedział, że nie przyjechał tu ze mną rywalizować, bo jedyną moją konkurencją jestem… ja sam. Byłem mocno zaskoczony takimi słowami. Okazał mi wielki szacunek, a jego doświadczenie tylko mi pomaga – powiedział niedawno Inaki Pena na łamach “Mundo Deportivo”. Po meczu z Benfiką jego słowa, choć wypowiadane w innym kontekście, nabierają nowego znaczenia. Teraz faktycznie jedynym rywalem Hiszpana może być on sam.
Sytuacja Barcelony w tabeli Ligi Mistrzów
Barcelona dzięki wygranej ma już na koncie 18 punktów po siedmiu kolejkach. W ostatniej serii gier Barca zmierzy się z Atalantą w Bergamo. Natomiast Benfica ma 10 punktów i czeka ją jeszcze mecz w Turynie z Juventusem.