Jan Urban postawił na Bartosza Bereszyńskiego
Jan Urban miał twardy orzech do zgryzienia przed rozpoczęciem listopadowego zgrupowania reprezentacji Polski. Szybko stało się jasne, że w meczach z Holandią i Maltą nie zagra Jan Bednarek, Łukasz Skorupski i Krzysztof Piątek. Bramkarza Bologni zastąpił Mateusz Kochalski z Karabachu Agdam.

Miejsce obrońcy Porto zajął zaś Bartosz Bereszyński, który pojawił się na zgrupowaniu po raz pierwszy za kadencji Jana Urbana. Powołanie piłkarza Palermo wywołało dyskusję w mediach społecznościowych. O kulisach tej decyzji opowiedział sam zainteresowany. Zdradził też, że za kadencji Michała Probierza przeżył trudne chwile.
– We wrześniu i październiku nie liczyłem na powołanie, ponieważ dość późno podpisałem kontrakt z Palermo. W dwóch ostatnich meczach ligowych wystąpiłem od początku, więc pomyślałem, że jestem gotowy i na kadrę. Celem było powołanie. Kiedy się okazało, że mnie nie ma na liście – byłem po ludzku rozczarowany i zawiedziony. […] To miało mnie zmobilizować do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Kiedy Janek Bednarek doznał urazu na wewnętrznej grupie, pojawiły się hasła: „Bereś, szykuj się, czekamy na ciebie”. Nadzieja wróciła, ale telefon milczał. Dopiero w poniedziałek około godziny 20 zadzwonił trener Jan Urban i bardzo się ucieszyłem – to zastrzyk pozytywnej energii – przyznał w rozmowie z „TVP Sport”.
– Trener Probierz miał dla mnie również rolę poza boiskiem, ale na zgrupowanie przyjeżdżali debiutanci i od razu grali. A ja szansy nie dostałem i to mnie bolało, bo czułem się gotowy, by grać i coś dać drużynie. Po jednym ze zgrupowań mocno się zdenerwowałem, coś we mnie pękło i trener zobaczył tę piłkarską złość. Miesiąc później zagrałem z Portugalią i doznałem kontuzji, która wykluczyła mnie na parę tygodni. A podejrzewam, że tamtym spotkaniem wywalczyłem sobie miejsce w składzie – podsumował.










