Ekstraklasa nie produkuje polskich wybitnych trenerów. Czas na napływ zagranicznych
Polski Związek Piłki Nożnej poszukuje aktualnie nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Głównym faworytem federacji jest dziś pracujący w Japonii Maciej Skorża, choć ten raczej kadry nie obejmie. Mówi się też, że wysoko stoją notowania Nenada Bjelicy czy Kosty Runjaicia. Prezes Cezary Kulesza dementował, że kontaktował się z Markiem Papszunem, a znany i ceniony za dobrą pracę w Ekstraklasie Jan Urban również nie jest dziś typowany jako wybór Kuleszy. To tylko pokazuje, że dziś w Polsce nie dość, że mamy mało wybitnych polskich trenerów, to jeszcze ich nie doceniamy.
Skorża jest idealnym przykładem tego, że dopiero po wyjeździe z Polski zyskał renomę. Choć oczywiście zdobywał sukcesy w Ekstraklasie, to nikt nie rozpatrywał go wówczas jako jednego z najlepszych polskich trenerów. A dziś na takie miano zasługuje.

Oczywiście to wcale nie jest tak, że w Polsce nie mamy ani jednego dobrego trenera. Adrian Siemieniec przez ostatnie dwa lata wykonał kapitalną pracę z Jagiellonią Białystok, Marek Papszun doprowadził Raków do mistrzostwa Polski, a Rafał Górak czy Tomasz Tułacz przez wiele lat pracują w tym samym klubie i są fachowcami. Fakty są jednak takie, że dziś w Polsce stawiamy bardziej na zagraniczną myśl szkoleniową. A świadczą o tym liczby.
Ekstraklasa dziś praktycznie w połowie składa się z trenerów zagranicznych
Kiedy przyjrzymy się nazwiskom trenerów, którzy rozpoczną sezon 2025/26 na ławce trenerskiej w Ekstraklasie, można się zdziwić. Aż osiem z 18 drużyn trenuje pod okiem fachowców zza granicy. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to największa liczba od lat. Dla porównania rok temu sezon Ekstraklasy rozpoczynało pięciu zagranicznych szkoleniowców.
Niels Frederiksen w Lechu Poznań, Edward Iordanescu w Legii Warszawa, Michal Gasparik w Górniku Zabrze, Max Molder w Piaście Gliwice, Luka Elsner w Cracovii, Joao Henriques w Radomiaku, Żelijko Sopić w Widzewie Łódź i John Carver w Lechii Gdańsk – ci szkoleniowcy spoza Polski pracują aktualnie w Ekstraklasie. To prawie 50 procent wszystkich trenerów w naszej lidze.
Zagraniczni trenerzy w Ekstraklasie – sezon 2025/26:
- Niels Frederiksen (Dania) – Lech Poznań
- Edward Iordanescu (Rumunia) – Legia Warszawa
- Michal Gasparik (Słowacja) – Górnik Zabrze
- Max Molder (Szwecja) – Piast Gliwice
- Luka Elsnder (Słowenia) – Cracovia
- Joao Henriques (Portugalia) – Radomiak
- Żelijko Sopić (Chorwacja) – Widzew Łódź
- John Carver (Anglia) – Lechia Gdańsk
Miniony sezon pokazał, że trenerzy zagraniczni potrafią przystosować się do naszej ligi i pracować w niej na wysokim poziomie. Niels Frederiksen doprowadził Lecha Poznań do pierwszego od trzech lat mistrzostwa Polski, a John Carver po przejęciu Lechii Gdańsk, która była w strefie spadkowej nie tylko utrzymał ją w Ekstraklasie, ale też sprawił, że wiosną gdańszczanie byli czołową siłą ligi.

Dekadę temu zagranicznych trenerów było tylko dwóch. Jest tendencja wzrostowa
Ostatnie lata przyniosły zatrudnień coraz więcej trenerów zza granicy. Jeszcze dekadę temu – a więc sezon 2015/16 – rozpoczynało tylko dwóch zagranicznych szkoleniowców. Byli to Stanisław Czerczesow i Radoslaw Latal. W kolejnych latach kluby coraz chętniej sięgały po trenerów spoza Polski i dziś mamy rekordową liczbę. Osiem na 18 to wynik, jakiego w Polsce nie było w ostatniej dekadzie.
Zagraniczni trenerzy zaczynający sezon Ekstraklasy:
- 2015/16 – 2 (Stanislaw Czerczesow, Radoslaw Latal)
- 2016/17 – 2 (Nenad Bjelica, Kiko Ramirez)
- 2017/18 – 4 (Gino Lettieri, Dean Klafurić, Kosta Runjaić, Koko Ramirez)
- 2018/19 – 5 (Gino Lettieri, Ricardo Sa Pinto, Kosta Runjaić, Vitezslav Lavicka, Kibu Vicuna)
- 2019/20 – 4 (Gino Lettieri, Ben van Dael, Kosta Runjaić, Vitezslav Lavicka)
- 2020/21 – 4 (Kosta Runjaić, Martin Sevela, Aleksandar Vuković, Vitezslav Lavicka)
- 2021/22 – 4 (Radoslav Latal, Aleksandar Vuković, Kosta Runjaić, Adrian Gula)
- 2022/23 – 6 (John van den Brom, Kosta Runjaić, Jens Gustafsson, Ivan Djurdjević, Bartosch Gaul, Pavol Stano)
- 2023/24 – 5 (Aleksandar Vuković, Jens Gustafsson, Constantin Galca, John van den Brom, Kosta Runjaić)
- 2024/25 – 5 (Niels Frederiksen, Jens Gustafsson, Goncalo Feio, Bruno Baltazar, Aleksandar Vuković)
- 2025/26 – 8 (Niels Frederiksen, Edward Iordanescu, Michal Gasparik, Luka Elsner, Max Molder, Joao Henriques, Żelijko Sopić, John Carver)

Jak widać, na zagranicznych trenerów mocniej zaczęto stawiać w ostatnich latach. I nie jest to trend przypadkowy. Dziś zagraniczni trenerzy są w stanie zagwarantować więcej jakości i potencjalnych sukcesów niż Polacy. Ale ma to też swoją drugą stronę medalu – polscy trenerzy nie mają gdzie łapać doświadczenia. Pierwsza czy druga liga odbiegają poziomem od Ekstraklasy, a dziś większość polskich trenerów pracuje właśnie tam. Wniosek jest prosty – trenerów zdolnych mamy, ale nie do końca dajemy im szansę w Ekstraklasie. Oczywiście nie oznacza to, że zatrudnianie zagranicznych jest grzechem.
Runjaić, Feio czy Bjelica – ich pamiętamy. Ale były też zagraniczne niewypały
W ostatnich latach w Polsce pracowało kilku trenerów zagranicznych, których pamięta się do dziś. Kosta Runjaić po latach spędzonych w Ekstraklasie trafił do Serie A i pracuje w Udinese, Nenad Bjelica po sukcesach w Lechu również dobrze radzi sobie zagranicą, Jens Gustafsson również po Pogoni Szczecin szybko znalazł sobie pracę i trafił do Arabii Saudyjskiej, a Goncalo Feio będzie pracował we Francji. Choć tego ostatniego pamiętamy bardziej z zachowań pozasportowych niż wyników, to trzeba mu oddać, że w naszym kraju nabierał trenerskich szlifów – najpierw jako asystent w Rakowie, a później już jako trener Motoru i Legii. W Poznaniu wspomina się też Johna van den Broma, a w Gdańsku chociażby Ricardo Moniza. Fachowcem jest także Aleksandar Vuković, choć on ma też polskie obywatelstwo.

Należy podkreślić, że było też kilka trenerskich “niewypałów”. Daleko szukać nie trzeba. Bruno Baltazar, który zaczynał zeszły sezon na ławce Radomiaka nie jest dobrze wspominany w Polsce. Nie osiągnął z zespołem zbyt wiele i został zwolniony. Ale w poprzednich latach były także inne “wynalazki” klubów. Kiedy Lechia spadała z Ekstraklasy, w ostatnich meczach prowadził ją nikomu nieznany David Badia. Klubu przed spadkiem nie uratował i odszedł, a w Gdańsku nie chce nikt o nim pamiętać. Podobna historia spotkała Aleksandara Rogicia, który prowadził Arkę Gdynia czy też Jorge Paixao z Zawiszy Bydgoszcz.
Dziś ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy stawianie na zagranicznych trenerów jest odpowiednią strategią Ekstraklasy. Jedno jest natomiast pewne – nie tylko piłkarzy spoza Polski mamy coraz więcej, ale też właśnie trenerów i członków sztabu. W kolejnych latach ta tendencja pewnie będzie się utrzymywała.