Widzew Łódź zaszalał latem
Widzew Łódź jest obecnie w trudnej sytuacji. Choć mówiło się, że w sezonie 2025/26 ekipa z al. Piłsudskiego będzie walczyć o europejskie puchary, po 15 meczach PKO BP Ekstraklasy klub zajmuje 12. miejsce w tabeli. Wielu piłkarzy wciąż nie potrafi pomóc łodzianom. Jakby tego było mało, w ostatnich tygodniach doszło do kilku zmian na kluczowych stanowiskach.

Do Widzewa trafił m.in. Dariusz Adamczuk, który w CV ma m.in. Pogoń Szczecin. Pełnomocnik zarządu ds. sportu zdradził, ile klub wydał na transfery. Ujawnił też, co będzie celem ekipy z Łodzi podczas letniego okienka.

– Sam byłem dyrektorem sportowym i wiem, że transfery zawsze potrzebują czasu. Na końcu to zawsze trener pracuje z zawodnikami. To też nie pomaga, że mieliśmy ich już trzech w ciągu piętnastu kolejek, ale mimo wszystko wydanie 7 mln euro na polskie warunki to bardzo, bardzo duża kwota – powiedział w rozmowie z „Interią”.
– Nie chciałbym szeroko mówić, jakich zawodników będziemy szukać, bo mamy jeszcze cztery mecze. Trener cały czas obserwuje drużynę, choć ma już swoje spostrzeżenia. Na pewno nie będzie 14 transferów, bo potrzeba stabilizacji. Trener też przyszedł po to, by rozwijać tych chłopców. Tak naprawdę niektóre „transfery” są w klubie – wystarczy czasem kogoś rozwinąć. Wzięliśmy takiego trenera, który potrafi to robić. Jak prześledzisz sobie transfery, które wyszły z Szachtara Donieck w Europę i to, gdzie ci piłkarze grają, to budzi szacunek. Transfery będą, ale bardzo przemyślane – dodał.










